O świcie w poniedziałek tysiące Palestyńczyków przemieszczało się wzdłuż nadmorskiej ulicy Al-Rashid, wracając na północ Strefy Gazy. Ich plecy uginały się pod ciężarem wiążącego się z przesiedleniem, zmęczeniem podróżą i nielicznych rzeczy, które udało im się zabrać.
W tym tygodniu, po ponad roku od przesiedlenia, wrócili do resztek swoich domów, z których większość została zrównana z ziemią przez izraelskie ostrzały od początku wojny 7 października 2023 roku.
Na północnej stronie Wadi Gaza tłumy z niecierpliwością czekały na swoich bliskich przybywających z południa, gdzie wielu zostało przymusowo ewakuowanych. Gdy obie grupy się połączyły, fala emocji zalała ulice. Rodziny witały się w łzach, powietrze wypełniły okrzyki radości charakterystyczne dla święta Eid, a palestyńskie flagi powiewały nad zniszczeniami.
Wśród gruzów zniszczonych domów i ulic nadzieja pozostała niezłomna, przeciwstawiając się wszystkiemu.
„Nie mogę uwierzyć, że w końcu wróciłam do Gazy. Czekałam na ten dzień ponad rok” – powiedziała 20-letnia Hala Abdel Aal, jej twarz była rozpromieniona uśmiechem, gdy mocno trzymała za ręce kuzynów, którzy pozostali na miejscu. Zmuszona do ucieczki na południe rok temu, Abdel Aal, podobnie jak wielu innych mieszkańców tego terytorium, obawiała się, że jej przesiedlenie może stać się trwałe po doniesieniach o planach niektórych izraelskich osadników dotyczących budowy domów i zajęcia Gazy.
„Dziś nasze marzenie o powrocie do Gazy się spełniło. Pomimo zniszczeń, które zatarły krajobraz miasta, pozostaje ono dla nas najpiękniejszym i najbardziej ukochanym miejscem. Odbudujemy je własnymi rękami” – dodała z determinacją.
Powrót tysięcy przesiedlonych Palestyńczyków na północne tereny Strefy Gazy miał rozpocząć się w niedzielę w ramach kruchego porozumienia o zawieszeniu broni. Na mocy jego warunków Hamas uwolnił drugą grupę izraelskich zakładników. Jednak Izrael zażądał uwolnienia czwartej kobiety-zakładniczki, co opóźniło powrót mieszkańców Gazy do poniedziałku.
Tłumy gromadziły się przy skrzyżowaniu Netzarim, które dzieli północną i południową część Gazy, od kilku dni, niecierpliwie czekając na powrót. Czekanie było długie, a podróż trudna – powiedziała Abdel Aal – ale radość z powrotu do domu sprawiła, że zmęczenie było znośne.
„Straciliśmy nasz dom, ale teraz, gdy tu jesteśmy, czujemy spokój. Opuszczamy nasz namiot na południu i rozstawimy kolejny na gruzach naszego domu. Sama obecność na naszej ziemi daje nam poczucie komfortu i szczęścia” – powiedziała TRT World.
Najdłuższa podróż
Pomimo dużych odległości i zniszczonych dróg większość powracających zdecydowała się na pieszą wędrówkę. Taka sytuacja była także wynikiem braku środków transportu oraz ich wysokich kosztów. Chodzenie zapewniało również możliwość powrotu tego samego dnia bez opóźnień spowodowanych kontrolami pojazdów na punktach kontrolnych. Zgodnie z porozumieniem o zawieszeniu broni pojazdy przejeżdżające przez punkt kontrolny na ulicy Salah Al-Din muszą przechodzić kontrole bezpieczeństwa za pomocą urządzeń rentgenowskich, co znacznie spowalnia przekraczanie granicy.
Pięćdziesięcioletnia Ataf Al-Saada, która rozpoczęła swoją podróż o świcie, zniosła długą wędrówkę. Po przekroczeniu skrzyżowania Netzarim wykrzyknęła z mieszanką niedowierzania i radości: „O mój Boże, czy to sen, czy to dzieje się naprawdę? Niech mi ktoś powie, czy śnię!”
Siadając na chwilę na kamieniu, by złapać oddech, kontynuowała: „Opuściłam Deir Al-Balah o 4 rano i od tamtej pory idę” – powiedziała TRT World. Al-Saada uciekła ze swojego domu w dzielnicy Shujaieya w Gazie bardzo wcześnie, podczas gdy jej córka pozostała w oblężonym mieście. „Podróż trwała ponad siedem godzin, ale tęsknota za zobaczeniem córki była warta każdego kroku” – powiedziała szczęśliwa matka, która miała jeszcze kilka godzin drogi do miejsca, gdzie znajdował się jej dom.
Inni napotkali jeszcze większe wyzwania. Ali Bakr dotarł do Gazy pieszo o kulach, mimo poważnego urazu prawej nogi, który wymagał wstawienia platynowego pręta. Uraz, odniesiony podczas nalotu na jedno z jego schronisk dla przesiedleńców, powoduje ogromny ból. Jednak determinacja Bakra, by wrócić do domu, była niezachwiana.
„Nasza radość jest nie do opisania; to najwspanialszy dzień w moim życiu” – powiedział Bakr, podskakując na zdrowej nodze z pomocą kul. Jego podróż z Khan Younis do Gazy obejmowała setki kilometrów, prowadząc go przez Nuseirat.
„Doświadczyłem wystarczająco dużo cierpienia. Słowa nie są w stanie oddać bólu i trudności, jakie przeżyliśmy podczas przesiedlenia. Dziś w końcu wracamy do naszej ukochanej Gazy” – powiedział, uśmiechając mimo zmęczenia. Wzdychając głęboko, dodał: „Nie ma rzeczy, za którą bym nie tęsknił w tym mieście.”
Ból wśród radości
Pomimo niezliczonych się zniszczeń powracający nie żałowali decyzji o powrocie, trzymając się swojego prawa do odzyskania ziemi.
Abdullah Mahmoud, młody mężczyzna, który przez miesiące opierał się ewakuacji, opowiedział, jak odmówił opuszczenia Gazy pomimo wielokrotnych ostrzeżeń izraelskich sił, by udać się na południe. „Ale pewnego dnia, próbując zdobyć worek mąki w niebezpiecznej okolicy Nablusi Roundabout, czołgi mnie otoczyły” – wspominał.
Pobity, został zmuszony do przejścia na południe w lipcu. „Nie minęła nawet minuta, żebym nie pragnął umrzeć z głodu, niż opuścić ukochaną Gazę. Dziś czuję, jakbym narodził się na nowo” – powiedział.
Dla niektórych dzień był bardziej bolesny niż radosny.
Stojąc wśród tłumów, Umm Ahmad, pięćdziesięcioletnia matka, wyrażała głębokie zaniepokojenie, czekając na przyjazd syna z południa. „Nie widziałam go od 15 miesięcy. Miał być tutaj dzisiaj” – powiedziała, a jej niespokojne oczy przeszukiwały twarze powracających. Słabe sygnały telefoniczne, będące wynikiem strategicznego zakłócania komunikacji przez Izrael, frustrowały jej wielokrotne próby skontaktowania się z nim.
Dla innych, takich jak Yara Al-Joju, dzień był słodko-gorzki. Jej 10-letni brat Waseem, który walczył z rakiem, długo marzył o powrocie do Gazy – powiedziała. „Niestety, zmarł miesiąc temu, zanim mógł zobaczyć ten dzień. Chciałabym, żeby był tutaj, by dzielić się tą ogromną radością” – powiedziała, a jej oczy napełniły się łzami.
Gdy tłumy napływały na północ Gazy, blade twarze powracających mówiły wiele. Każda osoba niosła swoją własną opowieść o cierpieniu.
Jawad Mohammad, jego głos ciężki od smutku, podzielił się swoim żalem. Po przesiedleniu do Deir el Balah żałuje, że zawieszenie broni nie nastąpiło kilka tygodni wcześniej. „Moja matka zmarła miesiąc temu. Nie miałem szansy pożegnać się z nią. Jej ostatnim życzeniem było, by mnie jeszcze raz przytulić przed śmiercią, ale los był przeciwko nam.”
Dławiony łzami kontynuował: „Gdybyśmy tylko mogli wrócić wcześniej. Teraz mogę jedynie odwiedzić jej grób tutaj w Gazie i powiedzieć jej, jak bardzo za nią tęsknię.”
Powyższy artykuł został przygotowany we współpracy z Egab.