Powołanie Ejala Zamira na nowego Szefa Sztabu Generalnego Izraela może oznaczać istotną zmianę w strategicznych priorytetach Tel Awiwu, a także sygnalizować fundamentalną zmianę w jego strategii wojskowej w regionie – od asymetrycznych, niskointensywnych konfliktów do pełnoskalowych działań lądowych.
Zamir, były Dyrektor Generalny Ministerstwa Obrony Izraela, zastępuje Herziego Haleviego, który zrezygnował po przyznaniu się do odpowiedzialności za wojskowe i wywiadowcze niepowodzenia podczas operacji Hamasu 7 października.
W normalnych okolicznościach nominacja nowego Szefa Sztabu Generalnego mogłaby nie mieć większego znaczenia politycznego.
Izraelu jednakże takie nominacje są szczególnie analizowane, nie tylko ze względu na głębokie powiązania wojska z polityką, ale także dlatego, że wielu byłych szefów armii, takich jak Ehud Barak, Benny Gantz czy Gadi Eisenkot, płynnie przeszło do kariery politycznej.
Poza politycznymi implikacjami, nominacja Zamira wydaje się próbą zamaskowania izraelskich porażek z 7 października, jednocześnie przygotowując się do bardziej agresywnych, konwencjonalnych ofensyw wojskowych w regionie.
Podczas wojny w Gazie Zamir był kluczowym architektem eskalacji militarnej Izraela, forsując przedłużone inwazje lądowe zamiast nalotów. Wcześniej, jako szef Dowództwa Południowego (2015–2018), nadzorował intensyfikację ataków wojskowych na Strefę Gazy, w tym naloty i brutalne tłumienie protestów Palestyńczyków na granicy.
Zamir wzmocnił również izraelską machinę wojenną, zabezpieczając kontrakty na broń i rozszerzając lokalną produkcję zbrojeniową, będąc „dobrze znaną” postacią w tej branży.
Jego nominacja następuje w kluczowym momencie – nie tylko w obliczu kruchego zawieszenia broni w Gazie, ale także na tle eskalującej agresji wojskowej Izraela na okupowanym Zachodnim Brzegu.
Podczas gdy Izrael systematycznie podważa wysiłki na rzecz zawieszenia broni, wprowadzając nowe żądania na każdym kluczowym etapie, jednocześnie nasilił śmiertelne naloty na Dżenin, Nablus i inne palestyńskie miasta, zabijając dziesiątki osób.
Tło polityczne
Rodzina Zamira osiedliła się w Palestynie podczas brytyjskiego mandatu w latach 20. XX wieku po migracji z Jemenu. Jego dziadek, Aharon, był członkiem Irgunu – syjonistycznej organizacji odpowiedzialnej za ataki terrorystyczne zarówno na siły brytyjskie, jak i palestyńskich cywilów.
Dekady później Ejal Zamir służył pod politycznymi następcami Irgunu, który przekształcił się w partię Likud, będącą u władzy, gdy Zamir został sekretarzem wojskowym premiera Benjamina Netanjahu w latach 2012–2015.
Jego powtarzające się nominacje na stanowisko Szefa Sztabu Generalnego w 2018 i 2022 roku były blokowane, podobno z powodu jego reputacji jako „człowieka Netanjahu” – etykiety, która uczyniła go niepopularnym w izraelskim establishmentu wojskowym, który często miał skomplikowane relacje z premierem.
Jednak poza jego politycznymi powiązaniami, nominacja Zamira ma znaczenie z innego powodu: jego wojskowe doświadczenie oznacza zmianę w strategicznych priorytetach Izraela.
Przez prawie pół wieku – z wyjątkiem Dana Halutza, który pochodził z sił powietrznych – wszyscy izraelscy szefowie sztabu generalnego wywodzili się z wojsk powietrzno-desantowych lub sił specjalnych. Zamir, w przeciwieństwie do nich, pochodzi z korpusu pancernego. Ostatnim izraelskim szefem wojskowym o podobnym pochodzeniu był Dawid Elazar, który zrezygnował w niesławie po porażkach Izraela w wojnie Jom Kippur w 1973 roku.
Twarda linia wojskowa
Doktryna Zamira sygnalizuje fundamentalną zmianę w strategii wojskowej Izraela – od asymetrycznych, niskointensywnych konfliktów do pełnoskalowych działań lądowych.
Jego nacisk na dywizje pancerne i zmniejszenie zależności od sił powietrznych jest postrzegany nie tylko jako dostosowanie taktyczne, ale także jako strategiczne przeorientowanie, przygotowujące armię do przedłużonych, intensywnych bitew w regionie.
Był jednym z dowódców kursów „przeszkolenia” najwyższego szczebla po upokarzających porażkach w wojnie libańskiej w 2006 roku, które ujawniły słabości Izraela w wojnie lądowej. Lekcje z tej wojny wydają się kształtować jego poglądy na przygotowanie wojskowe – priorytetem są dywizje pancerne i bezpośrednie konfrontacje lądowe.
W latach 2010. Zamir popierał propozycję ówczesnego ministra obrony Avigdora Liebermana dotyczącą utworzenia jednostki „sił rakietowych” w armii i sprzeciwiał się redukcji czołgów oraz zamknięciu eskadry śmigłowców bojowych.
Jeszcze przed objęciem nowej roli przedstawił plan ekspansji wojskowej, konkurując z Herzim Halevim o stanowisko Szefa Sztabu trzy lata temu.
Plan ten – przedstawiony Netanjahu i innym – ostrzegał przed redukcją liczebności sił zbrojnych, co sygnalizuje jego zaangażowanie w większy i bardziej agresywny aparat wojskowy.
Zamir uważa się za reformatora, ale jego wersja „reformy” oznacza dalsze zakorzenianie militarystycznej polityki Izraela. Jego pilność wynika w dużej mierze z poważnych strat, jakie Izrael poniósł od 7 października.
Według oficjalnych danych około 15 procent z ponad 840 zabitych izraelskich żołnierzy pochodziło z korpusu pancernego – drugiego po piechocie.
Izrael nie poniósł takich strat w jednostkach pancernych od wojny Jom Kippur w 1973 roku, kiedy siły egipskie i syryjskie użyły zaawansowanych pocisków przeciwpancernych do zdziesiątkowania izraelskich dywizji czołgowych.
Tamta wojna jednak była prowadzona między konwencjonalnymi armiami. Dziś Izrael traci czołgi i załogi w walkach miejskich przeciwko aktorom niepaństwowym – co jest jeszcze większym upokorzeniem.
Niedawna umowa na zakup czołgów jest uznaniem tej porażki. Zamiast ponownego przemyślenia swojej doktryny wojskowej, Izrael podwaja swoje zaangażowanie w ciężkie uzbrojenie.
Więcej eskalacji?
W swoim pierwszym przemówieniu po nominacji Zamir ogłosił rok 2025 „rokiem wojny” – oświadczenie, które nie tylko sygnalizuje eskalację agresji wobec Palestyńczyków, ale także wskazuje na szersze ambicje regionalne Izraela.
Jego nacisk na samowystarczalność wojskową sugeruje przygotowania do przedłużających się konfliktów poza Strefą Gazy, potencjalnie obejmujących Liban, Syrię, a nawet Iran. Jest to również strategiczny ruch mający na celu zapewnienie, że Izrael będzie mógł prowadzić wojny bez polegania na zachodniej aprobacie czy dostawach.
Poza strategią na polu bitwy Zamir jest otwartym zwolennikiem zbiorowej kary wobec Palestyńczyków. Podobnie jak były minister obrony Joaw Galant i były minister bezpieczeństwa narodowego Itamar Ben Gvir, otwarcie opowiada się za pozbawieniem Palestyńczyków podstawowych zasobów – deklarując, że nie powinno być „wody, prądu ani jedzenia”.
Biorąc pod uwagę jego twardą postawę, izraelskie blokady, ograniczenia i nieproporcjonalne kampanie wojskowe prawdopodobnie nasilą się pod jego przywództwem.
Jednak ta zmiana może również wiązać się z ryzykiem. Bardziej agresywna armia izraelska, nieograniczona przez zachodnią dyplomację, nie tylko zaostrzy napięcia w Gazie i na okupowanym Zachodnim Brzegu, ale może również sprowokować szerszą wojnę regionalną – z Libanem, Syrią, a nawet Iranem.
W tej nowej erze izraelskiego militaryzmu pytanie nie brzmi już, czy dojdzie do kolejnej wojny, ale jak daleko sięgnie.